Samotność kibica
2006-12-04 14:23:36Gdyby można porównać Mistrzostwa Świata w jakiejkolwiek męskiej dyscyplinie drużynowej do czegokolwiek, to cokolwiek by tego porównania nie wytrzymało. Można by się silić na pożałowania godne zestawienia mundialu z ucztą bogów czy festiwalem męskośći, ale esencja sportowej rywalizacji i tak byłaby nadal nad wszystkim, pod wszystkim i we wszystkim na dodatek.
Ileśtam czynników się składa na tę esencjnalność, całe lata doświadczeń i męskich przyzwyczajeń. Bowiem szczególne wyrafinowanie Mistrzostw Świata nie bierze się stąd, że są to Mistrzostwa Świata. To coś więcej. To coś więcej w tak dalekim stopniu, że ciężko jest to uchwycić na tradycyjnej skali słów zachwytu i atencji. Konstatując, piękno Mistrzostw Świata jest równie trudne do uchwycenia jak kobieta...
Ale nie o to idze, aby marnymi porównaniami dociekać istoty Mistrzostw Świata, idzie o to, że w Japonii tę istotę zbrukano kilkukrotnie. Za pierwszą warstwę zbrukania Japończyków nie winię, bo pomimo wyrafinowania technicznego i generalnego rozwoju we wszyskich dziedzinach życia nowoczesnego, czasu swojego oni jeszcze nie ulelastycznili. Ale spróbować by mogli...
Czasowy konserwatyzm zmienił mistrzostwa w półkoszmar. Mecze o 7 rano są wyjątkowo mało wspólnototwórcze. Mogli pokombinować z tymi strefami czasowymi... Kibicowanie w stanie półsennym jest mało pasjonujące, ale najgorsze jest to, że musiałem kibicować samemu, że wokoło nie było bandy pijanych krzykaczy, że nikt mi nie zasłaniał ekranu, że nikt mięsem nie rzucał...
Pojedynczy kibic nawet w ćwierci nie jest kibicem prawdziwym. Jest oglądaczem, prostym połączeniem oczu z mózgiem i rękoma wyrzucanymi od czasu do czasu w górę, bądź dół. Kibic stuprocentowy jest opleciony emocjami i... innymi kibicami (a najlepiej kibickami). Wtedy czuje, że żyje i może się swoim kibicowaniem rozkoszować.
Ale japońskie mistrzostwa mi to zabrały, bo nikt o zdrowych zmysłach nie poszedłby nad ranem do pubu, nikt o zdrowych zmysłach nie odwiedziłby mnie o tej porze, nikt o zdrowych zmysłach nie oglądałby wieczornych retransmisji w większym gronie.
W tym jest przewaga krajów z dalekich stref czasowych, że po organizowanych przez nie imprezach mało się cieszę, bo radość niepełna, zaspana i sama. Na szczęście specjalnie dla takich jak ja wynaleziono mistrzostwa Europy, które niżej są sportowo, ale satysfakcja kibica jest ich nieodłącznym elementem.
Marcin Gębicki (marcin@dlastudenta.pl)
Ileśtam czynników się składa na tę esencjnalność, całe lata doświadczeń i męskich przyzwyczajeń. Bowiem szczególne wyrafinowanie Mistrzostw Świata nie bierze się stąd, że są to Mistrzostwa Świata. To coś więcej. To coś więcej w tak dalekim stopniu, że ciężko jest to uchwycić na tradycyjnej skali słów zachwytu i atencji. Konstatując, piękno Mistrzostw Świata jest równie trudne do uchwycenia jak kobieta...
Ale nie o to idze, aby marnymi porównaniami dociekać istoty Mistrzostw Świata, idzie o to, że w Japonii tę istotę zbrukano kilkukrotnie. Za pierwszą warstwę zbrukania Japończyków nie winię, bo pomimo wyrafinowania technicznego i generalnego rozwoju we wszyskich dziedzinach życia nowoczesnego, czasu swojego oni jeszcze nie ulelastycznili. Ale spróbować by mogli...
Czasowy konserwatyzm zmienił mistrzostwa w półkoszmar. Mecze o 7 rano są wyjątkowo mało wspólnototwórcze. Mogli pokombinować z tymi strefami czasowymi... Kibicowanie w stanie półsennym jest mało pasjonujące, ale najgorsze jest to, że musiałem kibicować samemu, że wokoło nie było bandy pijanych krzykaczy, że nikt mi nie zasłaniał ekranu, że nikt mięsem nie rzucał...
Pojedynczy kibic nawet w ćwierci nie jest kibicem prawdziwym. Jest oglądaczem, prostym połączeniem oczu z mózgiem i rękoma wyrzucanymi od czasu do czasu w górę, bądź dół. Kibic stuprocentowy jest opleciony emocjami i... innymi kibicami (a najlepiej kibickami). Wtedy czuje, że żyje i może się swoim kibicowaniem rozkoszować.
Ale japońskie mistrzostwa mi to zabrały, bo nikt o zdrowych zmysłach nie poszedłby nad ranem do pubu, nikt o zdrowych zmysłach nie odwiedziłby mnie o tej porze, nikt o zdrowych zmysłach nie oglądałby wieczornych retransmisji w większym gronie.
W tym jest przewaga krajów z dalekich stref czasowych, że po organizowanych przez nie imprezach mało się cieszę, bo radość niepełna, zaspana i sama. Na szczęście specjalnie dla takich jak ja wynaleziono mistrzostwa Europy, które niżej są sportowo, ale satysfakcja kibica jest ich nieodłącznym elementem.
Marcin Gębicki (marcin@dlastudenta.pl)