Na pakerni
2007-05-18 10:20:38Tematem niniejszych rozważań będzie zjawisko określone neologizmem PAKERNIA. Nie chodzi mi tu o siłownię dla yuppies ze wszystkimi bajerami, trzeźwym trenerem, a na recepcji - miłą studentką fryzjerstwa, panna Andżelika, z pełnym uśmiechem Colgate, z którą zawsze można pomalować, ani o taką zawierającą solarium firmowane przez Samoobronę. Nie będę tu mówił o nijakim świecie rodem z M jak Miłość.
Odpowiada mu tylko nazwa Samo Życie - długie, szare i w trzy paski (dres sportowy, ewentualnie adidas) . Otóż na pakerni nie uświadczysz nikogo z rodziny Mostowiaków, możesz liczyć tylko na pewną formę klanu, gdzie każdy z jego członków ma wiedzę medyczną wiekszą od doktora Lubicza. Wyjaśnię to mniej zawile: pakernia to coś jak piekarnia, tyle że wypieki rosną w niej na innych drożdżach. Czy lepszych? - niech osądzi historia i komisja antydopingowa, choć podobno Pudzian jest czysty, a to że jego krew przetaczają kobietom, które chcą zmienić płeć to niecna propaganda homoseksualna.
Wyciskanie sztangielek umilają nam rozmowy z kolegami z jednej ławki o małżeństwach homosekusalnych, gdzie pytanie: "Czy jesteś za czy przeciw?" najczęściej kończy się odpowiedzią: "Wsadzić ich do pieca z bejsbolem w ..." (tu pada słowo powszechnie unane za wulgarne, a określające tą część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę), albo bardziej ugodowo: "OK, ale homoseksualiści nie mogą mieć dzieci." Tu się zgadzam, szczególnie takich jak oni...
Dobra pakernia charakteryzuje się tym, że jak wejdzie do niej jakiś, za przeproszeniem, student, i nie dostanie na dzień dobry z bańki, a na do widzenia nie zabiorą mu paru baniek, to usłyszy pytanie: "Początkujący, co?" albo samo "Co?" I wtedy po uprzejmościach można przejść do ćwiczeń. Każdy prawdziwy mężczyzna czuje w sobie Macho, i za punkt honoru stawia sobie skorzystanie ze wszystkich możliwych sprzętow na siłce, nawet jeśli miałoby się to skończyć trwałym kalectwem. Wtedy też siedząc później na wózku inwalidzkim może chwalić się kolegom, albo synowi (o ile był tak przewidujący, by wcześniej zamrozić nasienie) "Trzeba być twardym a nie miętkim" (a że jego osobę w pełni oddaje tylko ten drugi przymiotnik, to już całkiem inna historia).
Taką opcję stanowczo odradzam. Nie będę tu też wygadywał głupot o systematycznych treningach, które sprawią, że bicepsem będziesz tłukł orzechy jak Jagienka z Krzyżakow, albo Arnold- gubernator Kalifornii. Najlepiej wczuć się w baunsowe nutyz radia Kasprzak, kupić colę największemu przedwcześnie wyłysiałemu sportowcowi i nasłać go na prowadzącego lektoraty z wuefu. Teraz można spokojnie powiedzieć przy piwie w bezpiecznym akademiku, że: "I owszem, chodziłem na siłownię, ale tam są same baty..."
Thony