Piwo? Tylko z Polski!
2008-06-03 16:51:21
Polacy to piwni patrioci. 67 procent mieszkańców kraju nad Wisłą woli piwo warzone w ojczyźnie niż pochodzące z importu. Bardziej rozmiłowani w rodzimych złocistych trunkach są od nas jedynie Czesi, Belgowie oraz Niemcy. Tak przynajmniej wynika z nowego raportu o europejskiej kulturze picia piwa "Pora na piwo" opublikowanego przez SABMiller.
Tak bardzo kochamy polskie z pianką, że nie potrafimy się z nim rozstać nawet na obczyźnie. - Polacy, co wyróżnia nas na tle innych narodowości, nawet będąc za granicą, lubią otaczać się polskimi produktami. Pewnie dlatego od czasu otwarcia rynków Unii Europejskiej dla polskich pracowników eksport polskiego piwa wzrasta lawinowo - zastanawia się Katarzyna Wilczewska z Kompanii Piwowarskiej.
Według autorów raportu, do patriotyzmu - nawet tego piwnego - trzeba dojrzeć. Rośnie on bowiem z wiekiem. Podczas gdy piwa lokalne preferuje 40 proc. osób w wieku od 18 do 24 lat, odsetek ten dla osób między 45. a 60. rokiem życia rośnie o 9 proc.
Do grupy "piwnych patriotów" nie należy z pewnością Kuba, student filozofii. - Nie lubię polskiego piwa, bo mi nie smakuje - ucina krótko. Kuba należy do zaledwie 9 proc. naszych rodaków, którzy preferują piwo z importu.
W tej grupie znajduje się również Lidia, handlowiec. Ma ona jednak inne powody. - Piwa z założenia nie lubię, ale gdy już je piję, wybieram zawsze wyrób zagraniczny. Wtedy czuję się taka... światowa. Wiem, przemawia przeze mnie snobizm - przyznaje ze skruchą.
Najbardziej towarzyski naród w Europie!
Kochamy raczyć się browarkiem, ale nie cierpimy tego czynić w samotności. Największy w Europie wskaźnik (96 proc.) tych, którym piwo w samotności nie smakuje tak jak w towarzystwie, czyni z nas najbardziej towarzyski naród na Starym Kontynencie. Zaraz za nami uplasowali się Rumuni i Belgowie.
Picie w towarzystwie ma jednak dla Polaków bardziej pragmatyczny wymiar. - Gdy piję ze znajomymi, nawet gdy skończą mi się pieniądze, zawsze znajdzie się ktoś, kto mi pożyczy kilka groszy - żartuje Tomasz, student prawa.
Zarówno w Polsce jak i w Belgii piwo idzie łeb w łeb ze sportem. W tych bowiem tych krajach picie złocistego trunku jest bardziej regularne podczas wydarzeń sportowych (17 i 19 proc.) niż w nocnych klubach czy restauracjach.
Za dziesięć minut 13:00
Wiele zmieniło się odkąd Shakin' Dudi śpiewał piosenkę „Za dziesięć minut 13:00". Do piwa podczas lunchu przyznaje się zaledwie 4 na 100 mieszkańców kraju nad Wisłą - to jeden z najniższych wskaźników w Europie. - A pomyśleć, że jeszcze w latach 80., gdy godzina 13:00 była w naszym kraju momentem alkoholowego startu, na pierwszą kolejkę trzeba było czekać w... kolejce - wzdycha Paweł Kwiatkowski, rzecznik prasowy Kompanii Piwowarskiej.
Nie ma jednak powodu do zmartwień. Może i odzwyczailiśmy się od południowego piwka, ale za to zaraz po pracy migiem idziemy do pubu. Pierwszy kufelek wychylamy już o 17:25 (niemal trzy kwadranse wcześniej niż Czesi, o ponad godzinę wcześniej niż Niemcy i o niemal 1,5 godziny wcześniej niż Rosjanie).
Możemy za to pogratulować sobie samodyscypliny. W dzień roboczy statystyczny Polak ostatni kufelek zamawia o 21:58.
Cóż - rano trzeba wstać. I znów do pracy. A po pracy...
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)
