Subtelna woń zdrajcy
2006-12-20 11:59:17Zdrada niesie ze sobą pewne mniej lub bardziej dostrzegalne komunikaty świadczące o niewierności partnera. Oczywiście, można wcześniej niż się planowało wrócić z delegacji, wycieczki, szkolenia, sanatorium, pracy, by przyłapać swą drugą połówkę w łóżku, pod prysznicem, czy też na dywanie z tygrysiej skóry w objęciach innej osoby.
I wszystko staje się wtedy takie jasne. Lecz jeśli to nie nastąpi, a żadna ze stron nie zamierza się przyznać do "skoków w bok", pozostaje być czujnym.
Dziwny, inny, nie pasujący do żadnego z domowników włos na marynarce, garniturze, spódnicy, żakiecie - może przyczepił się tylko w przyciasnej windzie, albo zatłoczonych środkach masowej komunikacji. Jednak kiedy sytuacja się powtarza, nie podejrzewajmy, że zupełnie przypadkowo w windzie, czy tramwaju znajduje się zawsze ta sama kombinacja osób. I permanentnie jedna z nich łysieje, rozsiewając na boki swe bujne owłosienie. Chociaż można i przyjąć taką tezę, biorąc jednakże na poprawkę, iż w windzie można robić różne, niezmiernie emocjonujące rzeczy. Szczególnie, gdy winda utknie między piętrami.
Podejrzanie jawi się również nowy, całkiem obcy zapach perfum, którymi przesiąknięty jest partner, czy partnerka. Można posilić się założeniami podobnymi co i w przypadku tej nieszczęśliwej windy. Albo wydumać coś całkiem nowego. Chociażby prowadzenie przez żonę, bądź to też męża, poważnych rozmów w sprawie współpracy jego pracodawcy z firmą perfumeryjną, której przedstawiciele nadmiernie reklamują wytwory swej korporacji. Są tak przesiąknięci zapachami, że człowiek dusi się nimi, mimo że siedzi po przeciwnej stronie szerokiego, negocjacyjnego stołu. A co dopiero mają na to powiedzieć podatne na woń ubrania? Ale i być może kontrahenci reklamują co nieco więcej. Na pewno niejeden biznesmen i niejedna bizneswoman ma do odkrycia jeszcze kilka, bardziej prywatnych, przyziemnych, a przede wszystkim rzeczowych atutów. I atucików. Kwestia rozmiarów.
Lecz i bywają zdecydowanie wyrazistsze powody do podejrzeń. Mogą to być późniejsze powroty do domu i choć posiadają one solidne, zawikłane wytłumaczenia, niezbite dowody w postaci alibi, warto się zastanowić nad szczerością intencji takiego sprawozdania. I szczerością przyjaciół partnera, którzy owe alibi są gotowi podtrzymać. Ciężej jednakże wymigać się, kiedy nagle towarzysz życia zmienia styl ubierania, czy zamiast podwórkowego hip-hopu w sprzęt stereofoniczny aplikuje dawkę muzyki Chopina, Bethoveena czy Bacha. Albo rzuca w ciemny kąt pilota, zamiast bożka-telewizora zaczyna kultywować literaturę piękną, rodem z Homera, Szekspira, Mickiewicza, Baczyńskiego etc., bądź coraz chętniej mamią go obrazy, galerie, teatry, opery. Może to wynik dostrzeżenia, że popełniał w życiu błąd, zajmując się dotychczas rzeczami błahymi, o niezwykle mizernej naturze istnienia, i przyszedł wreszcie czas, by to nieszczęście naprawić? Ale może to być również próba upodobania się komuś, nawiązanie do zainteresowań kochanka i próba znalezienia z nim wspólnej płaszczyzny, innej niż tylko płaszczyzna wzburzonej kołdry.
Niewiarygodnie ciężko będzie się jej, czy jemu wykaraskać, kiedy największa miłość naszego życia coraz częściej i chętniej opowiada o danej osobie, niemalże fascynuje się nią, bądź chociaż, niby mimochodem, o niej wspomina, czy delikatnie nawiązuje. Delikatnie, acz nadmiernie często. Wbrew pozorom nerwowość na punkcie danej osoby i unikanie jej jako tematu do rozmów to również delikatny sygnał mogący świadczyć, że "coś jest nie tak". Gorzej jednak, kiedy ów partner dokona piekielnie palącego błędu i pomyli imiona osób, zamiast "Gosiu" rzeknie "Moniko", zamiast "Mariuszku" czule szepnie do uszka "Kamilku". Ba, to nic w porównaniu z pomyłką tej samej natury, kiedy to uczyni w trakcie seksualnych uniesień! Zamiast szczytu rozkoszy, ten błąd, może wzburzyć wręcz himalajskie piany w dotychczas niezmąconym oceanie. Doprowadzić do kulminacji i rozpadu związku.
Warto zauważyć jeszcze jedną, drobną rzecz. Te sygnały mogą wysnuwać podejrzenia o zdradzie i kiedy rzeczywiście o tym świadczą, mając urzeczywistnienie w faktach, to w różnych przypadkach nie do końca muszą oznaczać to samo. Wszak jedne oznaki, takie jak choćby wzrost, bądź wręcz przeciwnie, spadek zainteresowania życiem erotycznym, problemy z podnieceniem, niespodziewane zamiłowanie w różnych pozycjach miłosnych, czy sam fakt noszenia na sobie cudzych zapachów, wiążą się zwykle ze zdradą fizyczną. Drugie symptomy, wyrażone choćby większym krytykanctwem wobec partnera, brakiem odwzajemniania czułości słownych, mylenie imienia, częste wspominanie o kimś, to prawdopodobnie zdrada o podłożu zdecydowanie emocjonalnym. Coś znacznie głębszego, niż zwykłe zaspokojenie swego erotycznego głodu. Głodu, który zwykle towarzyszy zdradzie wikłanej przez mężczyzn, zdradzie bez większych zobowiązań duchowych, a przy pełnym zaangażowaniu fizycznym. Lecz trzeba przyznać, iż kobiety okazują się tutaj znacznie lepszymi obserwatorkami, są w stanie dostrzec najdrobniejsze choćby symptomy, najskromniejsze przejawy sugerujące, że coś jest nie tak, jak być powinno. Mężczyźni natomiast, w tym względzie, wydają się być ślepcami. Kiedy wreszcie nadejdzie czas, by zdjąć klapki z maślanych oczu?!
Delikatne sygnały świadczące o możliwości zdrady wikłanej przez partnera mogą pomóc w lepszym przygotowaniu się na przyjęcie tej bolesnej prawdy, bądź też uniknięcie nieprzyjemnych konsekwencji życia w nieświadomości. Oczywiście nie można być chorobliwie zazdrosnym i podejrzliwym, bo zapewniam, że przyniesie to więcej bolesnej szkody, niż oczekiwanego pożytku. Nierzadko "murowane dowody" mogą okazać się jedynie mistyfikacją zakochanego, a zarazem zazdrosnego mózgu, który pragnie mieć Najdroższą, czy Najdroższego, tylko i wyłącznie dla siebie. Nie posądzajmy od razu kogoś o hańbienie czystości partnerskiej, ani też z drugiej strony nie próbujmy na siłę tłumaczyć samemu sobie dziwnych zmian zachodzących w relacjach wewnątrz związku. Warto być ostrożnym, uważnym i precyzyjnym w swym działaniu, zrównoważonym i zimnokrwistym, choć zdaję sobie sprawę, że nie należy to do najprostszych zadań. Lecz zdecydowanie winniśmy się wyrzekać pochopności. Bo sygnał, jak to sygnał, czasem zanika, pojawiają się szumy i wszystko, co źle odbieramy na wizji, ulega ostremu zniekształceniu. I niezrozumieniu.
Tomasz Merwiński (tomasz.merwinski@dlastudenta.pl)