Nudny jest ten cały “seks”
2006-11-27 11:56:34Może jest to wynik kilkudniowego podenerwowania, może to wyraz powoli nadchodzącej dojrzałości, może wreszcie większy kryzys męskości. Cokolwiek by nie było przyczyną, skutek jest jasny – porno przestało mnie zajmować, straciło cały charkater i żadnej ekscytacji z niego nie czerpię.
W czasach podstawówkowych skradanie się do kiosku po kilkadziesiąt stron kolorowego seksu było na wskroś ważne, było – tak, tak – najpiękniejszym wyzwaniem tamtych lat. Nerwowe kręcenie się w pobliżu punktów z prasą to już jednak pieśń przeszłości. Skrupulatna selekcja kioskarek - by wybrać tę najprzychylniejszą, najbardziej liberalną - skończyła się wraz z nadejściem internetu.
Ale nie chodzi jedynie o sposób dostępu. Wraz z nasycaniem się uproszczonym seksem, traciłem weń wiarę. Od (prawie) początku wiedziałem, że nijak ma się on do rzeczywistego, ale jednak porno wydawało mi się ciekawym światem – samodzielnym, zdolnym do przeżycia.
A teraz pornoseks mnie nudzi. Pozbawiony dotyku, smaku i zapachu jest dziwadłem, koszmarnie odegranym spektaklem. Już nawet nie podnieca, wzroku nie przyciąga. Tak jak zbyt oczywiste ideały piękności z rekalm, nie ma żadnej tajemnicy.
Jeśli porno ekscytuje mnie równie mocno jak telenowele, to nie powinienem o nim pisać. Zwyczajnie nie ma bowiem o czym. Ale jak tu nie pisać skoro zdegenerowała się jedna z ważnych dla mnie dziedzin, kawałek mojego młodzieńczego świata...
Dlatego tym tekstem proszę (pop)kulturę żeby mi jeszcze kiedyś dostarczyła namiastki kobiety, zapowiedzi namiętności. Niech zachęca i prowadzi do prawdziwego piękna, zamiast zniekształcać i zniesmaczać.
Marcin Gębicki (marcin.gebicki@dlastudenta.pl)
W czasach podstawówkowych skradanie się do kiosku po kilkadziesiąt stron kolorowego seksu było na wskroś ważne, było – tak, tak – najpiękniejszym wyzwaniem tamtych lat. Nerwowe kręcenie się w pobliżu punktów z prasą to już jednak pieśń przeszłości. Skrupulatna selekcja kioskarek - by wybrać tę najprzychylniejszą, najbardziej liberalną - skończyła się wraz z nadejściem internetu.
Ale nie chodzi jedynie o sposób dostępu. Wraz z nasycaniem się uproszczonym seksem, traciłem weń wiarę. Od (prawie) początku wiedziałem, że nijak ma się on do rzeczywistego, ale jednak porno wydawało mi się ciekawym światem – samodzielnym, zdolnym do przeżycia.
A teraz pornoseks mnie nudzi. Pozbawiony dotyku, smaku i zapachu jest dziwadłem, koszmarnie odegranym spektaklem. Już nawet nie podnieca, wzroku nie przyciąga. Tak jak zbyt oczywiste ideały piękności z rekalm, nie ma żadnej tajemnicy.
Jeśli porno ekscytuje mnie równie mocno jak telenowele, to nie powinienem o nim pisać. Zwyczajnie nie ma bowiem o czym. Ale jak tu nie pisać skoro zdegenerowała się jedna z ważnych dla mnie dziedzin, kawałek mojego młodzieńczego świata...
Dlatego tym tekstem proszę (pop)kulturę żeby mi jeszcze kiedyś dostarczyła namiastki kobiety, zapowiedzi namiętności. Niech zachęca i prowadzi do prawdziwego piękna, zamiast zniekształcać i zniesmaczać.
Marcin Gębicki (marcin.gebicki@dlastudenta.pl)